wtorek, 29 grudnia 2015

Co dalej z Trybunałem?

Nowelizacja ustawy o Trybunale Konstytucyjnym została wczoraj ogłoszona w Dzienniku Ustaw. Czy oznacza to całkowity paraliż Trybunału, czy jednak będzie on w stanie orzekać? Kilka słów o możliwych scenariuszach.

1. Trybunał zostanie sparaliżowany - scenariusz jak najbardziej możliwy. Wobec tego, że sędziów, nazwijmy ich roboczo "za stołem" jest obecnie 10, Trybunał nie rozpozna do czasu wyjaśnienia sytuacji pozostałych wybranych osób żadnej sprawy, w której w obecnym kształcie musi orzekać w pełnym, minimum 13-osobowym składzie. Może rozpoznawać jednak skargi konstytucyjne (obecnie wymagany jest skład 7-osobowy).

2. Trybunał nie zostanie sparaliżowany - zgodnie z art. 195 ust. 1 Konstytucji, sędziowie Trybunału podlegają wyłącznie Konstytucji, a nie jak sędziowie pozostałych sądów - Konstytucji i ustawom. Co to oznacza? Możliwe jest orzekanie przez Trybunał na podstawie samej Konstytucji - ta nie odpowiada jednak na wiele pytań natury praktycznej, chociażby o skład Trybunału. Być może pomocniczo zastosowanie mogłyby mieć przepisy ustawy dotychczasowej? Tylko które? Sprzed nowelizacji, czy także (przy założeniu, że zaskarżenie nowelizacji jest tylko kwestią czasu) niezaskarżone przepisy nowelizacyjne? Materia niełatwa, bardzo kontrowersyjna. Niewątpliwie powróciłby także problem publikacji orzeczenia.

3. Złożenie ślubowania na piśmie przez trójkę sędziów, których podstawa wyboru uznana została przez Trybunał za zgodny z Konstytucją - w tym wpisie wyraziłem pogląd, że ślubowanie złożone w ten sposób byłoby bezskuteczne. Może czas na opisywaną przeze mnie alternatywną metodę złożenia ślubowania? Tak, czy owak złożenie ślubowania pozwoliłoby Trybunałowi orzekać, ponieważ liczba sędziów "za stołem" zwiększyłaby się do 13.

4. Pozew prezesa TK do sądu powszechnego o ustalenie nieistnienia stosunku prawnego. Rozwiązanie takie wysunął prof. Andrzej Zoll, były preses TK - jako jedyne możliwe w chwili obecnej. Miałoby ono polegać na tym, że prezes Rzepliński na podstawie art. 189 k.p.c. wystąpiłby do sądu powszechnego o ustalenie nieistnienia stosunku prawnego w postaci wyboru trójki sędziów wybranych w grudniu przez PiS. Chodzi po prostu o stwierdzenie, że wybrane osoby nie są sędziami. Rozwiązanie bardzo oryginalne, jednak nie pozbawione wad. Pierwszą kwestią problemową byłoby ustalenie sądu właściwego do rozpoznania tej sprawy, dalej należałoby odpowiedzieć sobie na pytanie, a właściwie sąd orzekający musiałby odpowiedzieć na pytanie, czy taka sprawa mieści się w granicach sprawy cywilnej definiowanej przez art. 1 k.p.c.? Jeżeli tak, kolejnym mankamentem mógłby być czas rozpoznania tej sprawy. Do czego mogłoby to ostatecznie doprowadzić? W jaki sposób wyrok sądu powszechnego miałby cokolwiek zmienić, skoro ostateczny wyrok TK o bardzo podobnym wydźwięku, który jest integralną częścią systemu prawnego i powszechnie obowiązuje nie zmienił właściwie nic? Zakładając, że właściwy sąd orzekłby w skrócie o tym, że wybrane osoby sędziami nie są, w jaki sposób osoby wybrane prawidłowo miałby objąć urząd? Rzecz jasna wyłącznie po złożeniu ślubowania. Załóżmy, że Prezydent odebrać go nie zamierza, a większość parlamentarna wybiera kolejnych 3 sędziów, którzy niezwłocznie zostają zaprzysiężeni. Koło się zamyka. Z całym szacunkiem do osoby prof. Zolla, ale osobiście podchodzę do tego rozwiązania z dużą rezerwą.

Sytuacja jest bardzo interesująca z prawnego punktu widzenia, jednak w rzeczywistości nie powinna mieć nigdy miejsca. Nikomu się chyba nawet nie śniło, że konieczne będzie korzystanie z wielu tak absurdalnych i abstrakcyjnych rozwiązań. Przyszłość pokaże co będzie dalej, być może istnieją też inne rozwiązania. Nie ulega jednak wątpliwości, że kilka osób w państwie, do których oczy zwracają Polacy "gorszego sortu" ma trudny orzech do zgryzienia. Czy wykażą się odwagą? Zobaczymy...

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Grabarz, czy strażnik Konstytucji?

Stało się. Nie było prezentu świątecznego od Prezydenta - jest spóźniony, ale za to jaki! Jeden niewielki podpis, nic nieznaczący dla Prezydenta, za to jakże ważny dla społeczeństwa. Wsłuchując się w komentarze z różnych źródeł odnoszę wrażenie, że dla społeczeństwa nieświadomego, otumanionego, podzielonego, zagubionego... Czy możemy winić Prezydenta? Czy może wyświadczył nam przysługę?

Odnoszę nieodparte wrażenie, że sprzedaliśmy duszę diabłu głosując tak, a nie inaczej. Czy nie zasługujemy na nic więcej? Czy rozwijające się prężnie społeczeństwo obywatelskie z bagażem doświadczeń wielu lat niełatwej historii nie oczekuje niczego więcej? Czego powinniśmy tak naprawdę wymagać od strażnika Konstytucji? Od prawnika, człowieka wykształconego, naszego przedstawiciela - bez względu na to, czy jego mandat jest efektem także naszego głosu. Czyż nie tego, że przeczyta, pomyśli, zbada i zerwie się ze smyczy, gdy poczuje, że coś tu jest nie w porządku, że coś tu nie gra? Czy bezmyślnego wykonywania poleceń z góry? Podpis pod tą ustawą jest splunięciem społeczeństu prosto w twarz, kopem w cztery litery. Możemy mieć różne opinie na temat Trybunału, jego orzeczeń, pracy, apolityczności sędziów - zgoda. Do kogo jednak zwrócimy się teraz? Myślę, że refleksja kiedyś nadejdzie. Że może jednak ten cały Trybunał nie był taki najgorszy, że może czasem orzekł sensownie, wywalił w kosmos jakąś niedorzeczną ustawę. Obawiam się, że może jednak nadejść, gdy będzie już za późno, zdecydowanie za późno.

Czy wciąż żyjemy w demokratycznym państwie prawa? Mam co do tego poważne wątpliwości. Sądzę, że ten jeden podpis przekreśla wszystko to, co wspólnie budowaliśmy latami. Niewątpliwie nadchodzą trudne czasy. Wyłączając z gry Trybunał Konstytucyjny władza nie będzie czuła żadnego oporu, żadnego tarcia, żeby stać się władzą absolutną. Jednym podpisem pogrzebany został główny strażnik naszych praw, naszych wolności, naszych swobód obywatelskich. Czy warto było przehandlować to wszystko za pięćset złotych miesięcznie?

Idąc dziś ulicą usłyszałem przypadkiem rozmowę dwóch kobiet o następującej treści:
- "500 za Janka, 500 za Basię, 500 za Anię, Szymek to już się chyba nie załapie bo za stary koń, ale zobacz, to i tak grubo jest", na co druga odparła:
- "No, u mnie też grubo będzie."

Myślę, że niedługo wszyscy będziemy mieli grubo...

czwartek, 24 grudnia 2015

Za, a nawet przeciw. O głosowaniach słów kilka

Dzisiejszy wpis poświęcony zostanie tematyce związanej z głosowaniem, przede wszystkim w Parlamencie - szczególnie w aspekcie wymaganej większości do podjęcia czy to uchwały, czy uchwalenia ustawy. Uznałem, iż w święta mało kto ma ochotę na czytanie o Trybunale - zapewne większość i tak nie uniknie tego tematu przy świątecznym stole.

Chciałbym pokrótce przybliżyć tą tematykę i wskazać na bardzo interesujące i istotne zjawisko, mianowicie, iż wstrzymanie się od głosu w głosowaniu nie zawsze oznacza rzeczywistego powstrzymania się przed opowiedzeniem się za konkretnym rozwiązaniem. Dla uproszczenia posługiwał będę się przykładem głosowań Sejmowych.

Wyróżnia się 3 zasadnicze większości w przypadku podejmowania szeroko pojętej decyzji w formie głosowania:

1.  większość zwykła (względna) - do podjęcia decyzji wymagane jest więcej głosów "za", niż "przeciw". Co dzieje się z głosami "wstrzymującymi się"? Głosy te nie są brane pod uwagę przy obliczaniu większości. 

Przykładowo przyjmijmy, że w głosowaniu wzięło udział 400 osób. 
Za oddano 30 głosów,
Przeciw oddano 20 głosów,
Wstrzymało się 350 osób.

Pierwotnie wygląda na to, że decyzja nie mogła zostać podjęta, przecież 350 osób się wstrzymało! Tak jednak nie jest, a wrażenie to związane jest z tzw. kworum, które jednak jest czymś zupełnie innym niż większość, o czym poniżej. Do podjęcia decyzji wystarczy większa liczba głosów za, niż przeciw, bez względu na liczbę głosów wstrzymujących się. Jakie decyzje zapadają w Sejmie większością zwykłą? Na przykład uchwalane są ustawy.

Art. 120. Sejm uchwala ustawy zwykłą większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów, chyba że Konstytucja przewiduje inną większość [...].

Jak widzimy wymagana jest jednak obecność co najmniej połowy ustawowej liczby posłów, czyli 230. Jest to słynne kworum. Kworum jest minimalną liczbą członków danego gremium niezbędną do podjęcia decyzji, a obecność określonej liczby członków jest warunkiem ważności głosowania. Zatem czy ustawę może w Polsce uchwalić jeden poseł? Owszem. W sytuacji, w której głosuje 230 posłów, gdy 1 jest za, a reszta wstrzymuje się od głosu - ustawa zostaje uchwalona głosem jednego parlamentarzysty i ma taką samą moc, jak ustawa uchwalona np. jednogłośnie przez wszystkich posłów.


2. większość bezwzględna - do podjęcia decyzji konieczne jest więcej, niż połowa głosów za, z tym, że do puli, od której oblicza się większość bezwzględną wlicza się głosy za, przeciw i, co ciekawe - głosy wstrzymujące się. Co to oznacza w praktyce? Zobrazujmy to na przykładzie. 

W głosowaniu wzięło udział 400 osób.
Za oddano 150 głosów,
Przeciw oddano 100 głosów,
Wstrzymało się 150 osób.

Czy decyzja została podjęta? Nie. Większość bezwzględna jest zależna zawsze od liczby osób biorących udział w głosowaniu, a w przypadku 400 osób wynosi 201 osób i gdyby tyle osób zagłosowało za, decyzja zostałaby podjęta. Zwracam uwagę na często powielany kardynalny błąd (także w mediach), że większość bezwzględna w Sejmie wynosi 231 posłów. Jest to oczywiście prawda, ale wyłącznie w sytuacji, gdy głosują wszyscy - 460 posłów. W innym wypadku większość bezwzględną oblicza się stosownie do liczby głosujących.

Co ciekawe wstrzymanie się od głosu w takiej sytuacji oznacza de facto głosowanie przeciw, ponieważ głosy te liczą się do ogólnej puli od której oblicza się większość. Zatem tłumaczenia parlamentarzystów o tym, że w danej kwestii byli neutralni można włożyć między bajki... Większością bezwzględną Sejm dokonuje np. wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego.


3. większość kwalifikowana - jest to większość określona najczęściej ułamkiem (np. 3/5, 3/4, 2/3) albo procentowo, a do podjęcia decyzji konieczna jest liczba osób głosujących "za" wyznaczona tym właśnie ułamkiem lub procentem. Co ciekawe tu również głosy wstrzymujące się traktuje się w taki sam sposób, jak w przypadku większości bezwzględnej, a więc wstrzymanie się jest wyrażeniem zdania i głosowaniem przeciw. Przykładowo większością 2/3 ustawowej liczby posłów Sejm dokonuje skrócenia swojej kadencji, a zatem minimalna liczba głosów do skrócenia kadencji Sejmu to 307 [2/3*460 zaokrąglone oczywiście w górę].

Podsumowując nie zawsze wszystko jest takie, na jakie wygląda. W przekazach medialnych nie mówi się o tym wiele, przyjmując, że głosy wstrzymujące są neutralne, a jak wiadomo, to dość duże uproszczenie. Mam nadzieję, że ktokolwiek dotarł do tego miejsca i że czytanie tego wpisu nie było rodzajem syndromu sztokholmskiego. ;)

środa, 23 grudnia 2015

Ustawa o Trybunale Konstytucyjnym - kolejna nowelizacja

Dziś późnym wieczorem po burzliwej dyskusji uchwalona została kolejna ustawa o Trybunale Konstytucyjnym. Oto najważniejsze zmiany:

1. orzeczenia zapadać będą większością 2/3 głosów - na pierwszy rzut oka przepis w sposób oczywisty niezgodny z art. 190 ust. 5 Konstytucji, który stanowi:

"Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego zapadają większością głosów."
Zagrożenie związane z takim uregulowaniem tej kwestii jest oczywiste - sędziowie są niezawiśli i jak najbardziej możliwa jest sytuacja, w której w danej sprawie nie zapadnie po prostu żaden wyrok, bo nie będzie wymaganej większości. 

2. trybunał co do zasady orzekać będzie w pełnym składzie - kuriozalna zmiana, godząca przede wszystkim w zasadę prawa do sądu i w związku z tym wygląda na niezgodną z Konstytucją. Postępowanie przed Trybunałem wydłuży się drastycznie. Poza tym przewidziane są inne składy: 7-osobowy i 3-osobowy. Co szczególnie kuriozalne możliwa jest sytuacja, w której o zgodności ustawy z Konstytucją na skutek pytania prawnego sądu lub skargi konstytucyjnej Trybunał orzekać będzie w składzie 7-osobowym, zaś orzekając np. o zgodności rozporządzenia z konstytucją czy ustawą - w składzie pełnym. 

3. pełen skład TK liczyć ma 13 sędziów - w sytuacji, w której urząd pełni 10 sędziów, 3 oczekuje na przyjecie ślubowania przez Prezydenta, a status 2 jest niejasny oraz biorąc pod uwagę 5 sędziów wybranych przez PiS, których status jest w chwili obecnej niejasny i zróżnicowany - trudno liczyć, że Trybunał wyda w najbliższym czasie jakiekolwiek orzeczenie na podstawie tej ustawy, zwłaszcza, że orzekać ma co do zasady w pełnym składzie. Zwiększenie pełnego składu z minimum 9 sędziów do 13 jest zmianą bardzo znaczącą.

4. nowe podmioty uprawnione do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego - dotychczas mogło być ono wszczęte przez Zgromadzenie Ogólne sędziów TK. Po nowelizacji będzie mogło być wszczęte także na wniosek Prezydenta i Ministra Sprawiedliwości. Przepis niezwykle niebezpieczny, mogący podważać reputację i niezawisłość sędziów.

5. kolejność rozpatrywania spraw - sprawy mają być rozpatrywane według kolejności wpływu. Przepis równie niebezpieczny, jak powyższy. Zatkanie Trybunału fikcyjnymi sprawami i jego rzeczywisty paraliż to tylko kwestia czasu.

6. złożenie sędziego z urzędu decyzją Sejmu - ustawa ponad unormowaniami konstytucyjnymi przyznaje Sejmowi kompetencję do złożenia Sędziego z urzędu na wniosek Zgromadzenia Ogólnego.

7. rażąco długi okres oczekiwania na rozprawę - rozprawa nie będzie mogła się odbyć wcześniej, niż po upływie 6 miesięcy od dnia doręczenia stronom zawiadomienia o terminie - w przypadku, gdy Trybunał orzekać ma w pełnym składzie, a w przypadku składu innego - nie wcześnie niż po upływie 3 miesięcy. 

8. brak vacatio legis - ustawa ma wejść w życie z dniem ogłoszenia. 


Co się nie zmienia? Wbrew pierwszym zapowiedziom siedziba Trybunału zostaje w Warszawie, a ślubowanie od sędziów odbierał będzie Prezydent - rzecz jasna nie od wszystkich.

Podsumowując ustawa w sposób absolutnie rażący narusza szereg zasad konstytucyjnych. Przede wszystkim zasadę trójpodziału władzy, zasadę demokratycznego państwa prawnego, czy niezawisłości sędziowskiej. Nazywana ustawą naprawczą w żaden sposób nie odnosi się do tego co miała "naprawiać", a więc do sposobu kreacji sędziów, który pozostaje niezmienny. Projekt jest wyrazem niebywałego lekceważenia Konstytucji i obywateli, a jego miejscem publikacji powinien być śmietnik historii, a nie Dziennik Ustaw.

Czy Prezydent może odmówić? - TK #3

6 listopada upłynęła kadencja trójki sędziów Trybunału. Nowi sędziowie zostali wybrani 8 października. Dlaczego zatem nie obejmują urzędu? Ponieważ nie złożyli ślubowania wobec Prezydenta. Jest to zasadnicza kwestia, szeroko komentowana w mediach i politycznych kuluarach. Odniósł się do niej także sam Trybunał w wyroku z dnia 3 grudnia 2015 r. Rozważmy zatem charakter aktu ślubowania.

Przede wszystkim należy wskazać, że normy prawne nie definiują czym jest ślubowanie. Jest to pojęcie na tyle zrozumiałe dla przeciętnego odbiorcy, że nie było to dotychczas konieczne. Na potrzeby wpisu posłużę się pierwszą znalezioną w sieci definicją ślubowania. Mówi, ona że:

Ślubowanie jest sformalizowaną i uroczystą deklaracją składaną przez osobę, która publicznie zobowiązuje się przestrzegać określonych zasad, a polega na ustnym wygłoszeniu ustalonych słów, a czasem podpisaniu tekstu tej samej treści.

Największe znaczenie ma to, czy ślubowanie jest ostatnim etapem wyboru sędziego i czy wybór danej osoby uzależniony jest od jego złożenia, czy ma ono charakter wyłącznie ceremonialny? Odwołajmy się do art. 21 czerwcowej ustawy o TK:

Art. 21. 1. Osoba wybrana na stanowisko sędziego Trybunału składa wobec Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej ślubowanie następującej treści:"Uroczyście ślubuję, że pełniąc powierzone mi obowiązki sędziego Trybunału Konstytucyjnego będę wiernie służyć Narodowi i stać na straży Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, czyniąc to bezstronnie, według mego sumienia i z najwyższą starannością, oraz strzegąc godności sprawowanego urzędu."

Stanowi on jak widać od samego początku, że ślubowanie składa osoba wybrana. Nie może być zatem mowy o tym, że ślubowanie jest ostatnim etapem wyboru sędziego – jest po prostu uroczystym aktem składanym wobec Prezydenta i może je złożyć wyłącznie osoba, która jest już sędzią. Potwierdza to ustęp drugi tegoż przepisu, który stanowi, że odmowa złożenia ślubowania jest równoznaczna ze zrzeczeniem się stanowiska sędziego Trybunału. Nie może zrzec się przecież stanowiska sędziego osoba, która sędzią nie jest. Logiczne.

Przepis ten jest jednak elementem szerszej normy, normy która zobowiązuje Prezydenta RP do niezwłocznego przyjęcia ślubowania od wybranej osoby. O obowiązku przesądził ostatecznie sam Trybunał, przytoczę zatem fragment uzasadnienia wyroku w sprawie K 34/15:

"[…] art. 21 ust. l ustawy o TK wyraża normę kompetencyjną, która nakłada na Prezydenta obowiązek niezwłocznego odebrania ślubowania od sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Przyjęcie odmiennego poglądu, przyznającego głowie państwa swobodę w zakresie decydowania o ewentualnym przyjęciu bądź nieprzyjęciu ślubowania od sędziego wybranego przez Sejm oznaczałoby wykreowanie normy ustawowej, która czyniłaby z Prezydenta dodatkowy, oprócz Sejmu, organ mający prawo decydowania o obsadzie personalnej Trybunału Konstytucyjnego. Takie rozumienie art. 21 ust. l ustawy o TK nie ma podstawy prawnej ani wart. 194 ust. l, ani w żadnym innym przepisie Konstytucji. […] Prezydent nie ma w tym zakresie możliwości dokonywania samodzielnej, a przy tym swobodnej- zależnej jedynie od własnego uznania - oceny ani podstaw prawnych dokonanego wyboru, ani prawidłowości procedury, która została w danym wypadku zastosowana przez Sejm. [...] Prezydent ma swoim działaniem stworzyć warunki ku temu, aby sędzia wybrany przez Sejm mógł niezwłocznie rozpocząć wykonywanie powierzonej mu funkcji urzędowej. [...] To, że nie ma w przepisie terminu realizacji obowiązku odebrania ślubowania, należy rozumieć w ten sposób, że ten obowiązek musi być zrealizowany bez zwłoki, tak aby umożliwić działanie TK w piętnastoosobowym składzie."

Jak wiemy wyrok TK swoje, a Prezydent swoje. Czy Prezydent swoim działaniem narusza Konstytucję? Niewątpliwie. Uniemożliwienie wykonywania obowiązków osobom wybranym do pełnienia najwyższych funkcji w konstytucyjnych organach państwa zdecydowanie należy uznać za złamanie prawa. I to przez osobę o niezwykle silnym mandacie społecznym, która jest gwarantem ciągłości władzy państwowej i czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji...

Chciałbym odnieść się jeszcze do jednej kwestii, która kilkukrotnie przewijała się w mediach. Chodzi o możliwość złożenia przez wybrane osoby ślubowania na piśmie. Czy kawałek papieru z podpisanym przez sędziego tekstem ślubowania wysłany Prezydentowi można by uznać za skutecznie dokonany akt ślubowania? Czy taki sędzia mógłby wówczas objąć urząd, a jeśli tak to z jakim dniem?


W mojej opinii ślubowanie złożone pisemnie, przesłane do Prezydenta nie wywołałoby skutku prawnego, jaki wywołuje tradycyjne ślubowanie, przede wszystkim dlatego, że zgodnie z przywołanym wyżej przepisem musi być ono złożone wobec Prezydenta, a zatem w jego obecności. Rozumienie przepisu w odmienny sposób deprecjonowałoby charakter ślubowania, które jest przecież swoistą publiczną deklaracją wybranej osoby o przyjęciu osobistej odpowiedzialności za powierzoną jej funkcję. Wyobrażam sobie natomiast możliwość uznania za skuteczne ślubowania złożonego czy to pisemnie, czy ustnie w obecności Prezydenta, lecz w sytuacji w której to nie Prezydent organizuje ślubowanie, tylko gdy wybrany sędzia spotyka Prezydenta (nawet na ulicy) i wręcza mu podpisany tekst ślubowania, bądź odczytuje jego rotę. Wydaje się, że wówczas przesłanki ustawowe zostałyby spełnione, jednak czy ustawodawcy rzeczywiście chodziło o to, ażeby sędzia Trybunału Konstytucyjnego, jednej z najważniejszych instytucji władzy sądowniczej w demokratycznym państwie prawa, elity sędziowskich elit – składał ślubowanie w ten sposób?

c.d.n.

wtorek, 22 grudnia 2015

O co tak naprawdę cały ten spór? - TK #2

Spór o Trybunał trwa w najlepsze. Wystarczy włączyć dowolny program informacyjny w TV, aby przekonać się, że ponownie Trybunał Konstytucyjny jest odmieniany przez wszystkie przypadki.

Wiele sporów w historii toczyło się latami, lecz stronom po pewnym czasie trudno było tak na prawdę wskazać przyczynę konfliktu. Nie twierdzę, że tak już jest w tym przypadku, lecz sądzę, że warto poddać analizie genezę i wskazać główną przyczynę obecnego impasu konstytucyjnego.

Jak pisałem poprzednio, proponowany przez Prezydenta półroczny okres wyboru sędziów został unicestwiony w toku prac nad projektem "nowej" ustawy o TK. W zamian zaproponowano zgłaszanie kandydatów na 30 dni przed upływem kadencji sędziego. 12 maja 2015 r., w trakcie posiedzenia Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka oraz Komisji Ustawodawczej przez jednego z parlamentarzystów obozu rządzącego została zaproponowana poprawka do ustawy. Jej istotą było to, aby 30-dniowym okresem na zgłaszanie kandydatur objąć wszystkich sędziów, których kadencja upływała w 2015 r., a nie wyłącznie w trakcie uprzedniej kadencji Sejmu. Poseł uzasadnił to faktem, iż kadencja kilku sędziów kończy się na przełomie kadencji Parlamentu, co mogłoby doprowadzić do paraliżu orzeczniczego Trybunału, ze względu na niemożność terminowego obsadzenia opróżnionych stanowisk sędziowskich.

Powyższa myśl przerodziła się ostatecznie w słynny art. 137 ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, który istotnie przewidywał 30-dniowy okres zgłaszania kandydatów na stanowiska sędziowskie, których kadencja upływa w 2015 r. I o co tak naprawdę tyle krzyku? Otóż przywołany przepis de facto zezwalał na wybór sędziów, których kadencja upływała po zakończeniu VII kadencji Sejmu, a więc na przyszłość. Motywy takiego działania nie są szczególnie zaskakujące - chodziło po prostu o swoiste zagarnięcie kolejnych dwóch sędziów i ich wybór "ze swojego środowiska", ze względu na niepewny wynik wyborów parlamentarnych. Abstrahuję w tej chwili od kwestii stronniczości sędziów z racji sposobu ich kreacji (ten temat zostanie na pewno poruszony w osobnym wpisie).

W następstwie takiego ukształtowania przepisów, po wejściu w życie ustawy Sejm dokonał w dniu 8 października 2015 r. wyboru pięciu nowych sędziów konstytucyjnych. I tak oto:

Sędziowie, których kadencja kończyła się w okresie kadencji Sejmu VII kadencji:
- na miejsce Wojciecha Hermelińskiego wybrany został Roman Hauser,
- na miejsce Marii Gintowt-Jankowicz wybrany został Andrzej Jakubecki,
- na miejsce Marka Kotlinowskiego wybrany został Krzysztof Ślebzak.

Sędziowie, których kadencja kończyła się w okresie kadencji Sejmu VIII kadencji:
- na miejsce Zbigniewa Cieślaka wybrany został Bronisław Sitek,
- na miejsca Teresy Liszcz wybrany został Andrzej Sokala.

Zatem Sejm VII kadencji zadecydował za Sejm VIII kadencji, który formalnie powinien dokonać wyboru dwóch ostatnich sędziów. Tak też orzekł Trybunał Konstytucyjny w jednym z dwóch kluczowych wyroków w tej sprawie (analiza wyroku zostania dokonana w osobnym wpisie). Była to główna przyczyna awantury wokół Trybunału, która doprowadziła w następstwie do odmowy przyjęcia ślubowania od sędziów przez Prezydenta, unieważnienia ich wyboru uchwałą Sejmu i wyboru pięciorga nowych sędziów. Nie ulega zatem wątpliwości, która opcja polityczna wznieciła ogień podtrzymywany do dzisiaj przez obecną partię rządzącą.

c.d.n.

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Dobre złego początki – TK #1

Geneza dzisiejszego zamieszania wokół Trybunału Konstytucyjnego sięga 11 lipca 2013 r., kiedy to ówczesny Prezydent RP Bronisław Komorowski złożył na ręce Marszałka Sejmu projekt ustawy o TK. Po pierwszym czytaniu projekt blisko na dwa lata utknął w komisjach. Do głównych założeń projektu nowej ustawy należało między innymi wprowadzenie klarownego systemu kreacji sędziów TK,  usprawnienie toku postępowania poprzez racjonalizację jego trybów oraz umocnienie pozycji TK i doprecyzowanie statusu sędziów. Charakterystyczną zmianą miał być trwający pół roku proces wyboru nowych sędziów. Na gruncie ustawy z 1997 r. kandydatów na stanowisko sędziego przedstawiała grupa co najmniej 50 posłów lub Prezydium Sejmu. Słowo lub wyróżnione jest nieprzypadkowo, o czym w dalszej części.

Po nowelizacji potencjalni kandydaci mieli być wybierani nie z „politycznego klucza”, lecz z szerokiego grona szeroko pojętego sądownictwa i nauki, aby zagwarantować jak najwyższą jakość orzecznictwa i najwyższy stopień bezstronności. Możliwość zgłaszania kandydatur miały mieć między innymi: Zgromadzenia Ogólne Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego, Krajowa Rada Sądownictwa, Krajowa Rada Prokuratury, samorządy wolnych zawodów prawniczych oraz środowisko akademickie np. rady wydziałów prawa, czy Komitet Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk. Jako jednak, że proces legislacyjny toczy się własnymi prawami, z projektu ostatecznie pozostało niewiele, mianowicie w ostatecznym kształcie ustawy z 25 czerwca 2015 r. prawo do zgłaszania kandydatów przyznano… Prezydium Sejmu oraz grupie co najmniej 50 posłów!

Tym sposobem pozornie z nowelizacji nie zostało praktycznie nic. Ale czy na pewno? Otóż na gruncie zasad logiki prawniczej pozornie zbliżone w potocznym znaczeniu słowa LUB i ORAZ znaczą zupełnie co innego. LUB jest funktorem alternatywy zwykłej, co oznacza pokrótce, że prawo zgłaszania kandydatów przysługiwało zarówno samodzielnie grupie 50 posłów, samodzielnie Prezydium Sejmu, jak i obu łącznie. ORAZ jest zaś funktorem koniunkcji i oznacza, że zgłaszać kandydatów mogła grupa 50 posłów działająca łącznie z Prezydium Sejmu i tylko w ten sposób. Zmieniając jeden wyraz ustawodawca zmienił w sposób istotny model zgłaszania kandydatów. Nie trudno wyobrazić sobie sytuację, w której Prezydium Sejmu, albo grupa posłów nie byłaby z pewnych powodów zainteresowana współpracą z drugim podmiotem, co formalnie znacznie utrudniałoby albo wręcz uniemożliwiało możliwość zgłoszenia kandydata.

Na tym jednak nie koniec, gdyż to wyłącznie spojrzenie od strony wykładni językowej, zaś pełen obraz sytuacji przedstawi skorzystanie z metod wykładni pozajęzykowej. Odwołując się do wykładni funkcjonalnej i historycznej, która pełni tu rolę pomocniczą (mam na myśli protokoły stenograficzne z posiedzeń komisji sejmowych, na których kwestia ta była dyskutowana), to ewidentnie wolą ustawodawcy było potraktowanie podmiotów zgłaszających w sposób rozłączny, a więc identycznie jak w ustawie z 1997 r. Idąc tropem wykładni językowej doszlibyśmy jednak do interesujących wyników. Jakich? Odwołajmy się do przykładu.

Art. 100 ust. 1 Konstytucji RP stanowi: 
Kandydatów na posłów i senatorów mogą zgłaszać partie polityczne oraz wyborcy.

Otóż z wykładni językowej tego przepisów wynika, że prawo zgłaszania kandydatów na posłów przysługuje partiom politycznym i wyborcom – działającym wspólnie. Odnosząc to do rzeczywistości należałoby stwierdzić, że kandydaci na posłów Ruchu Pawła Kukiza zostali zgłoszeni nielegalnie, gdyż KUKIZ 15’ nie jest partią polityczną, a jego kandydaci nie uzyskali poparcia żadnej innej partii, lecz zostali zgłoszeni przez samych wyborców. Co oznaczałoby przyjęcie takiego toku rozumowania? A no to, że Sąd Najwyższy powinien stwierdzić nieważność wyboru tych posłów, obniżając tym samym liczbę głosów ważnych, a do Parlamentu weszłaby Zjednoczona Lewica i partia KORWiN z powodu obniżenia liczby głosów branych pod uwagę przy obliczaniu progów wyborczych.

Absurd? Absurd. A jeżeli proces wykładni prowadzi do absurdu, wynik takiej wykładni należy odrzucić. Wobec tego przyjmujemy, że prawo do zgłaszania kandydatów na sędziów TK na gruncie „nowej” ustawy przysługiwało tym samym podmiotom i w ten sam sposób, co na gruncie ustawy z 1997 r. Magia wykładni.

Ta z pozoru błaha kwestia jest całkiem istotna i często przewija się w argumentacji pewnych stronnictw politycznych, które nie uznają wyboru na sędziów osób wybranych w szczególności głosami koalicji PO-PSL w poprzedniej kadencji Sejmu. Twierdzi się bowiem, że doszło do naruszeń proceduralnych przy zgłaszaniu kandydatów. Te naruszenia proceduralne, to nic innego, jak sposób zgłoszenia kandydatów...

c.d.n.

niedziela, 20 grudnia 2015

Zaczynamy!

Polityczne wydarzenia ostatnich kilkunastu dni zaniepokoiły mnie – zwykłego, szarego obywatela na tyle, że postanowiłem dorzucić swoją własną cegiełkę do całego tego bałaganu. Budowane latami z wielkim trudem demokratyczne państwo prawa trzęsie się w posadach, trzeszczy, skrzypi. Niniejszy blog jest moją własną osobistą odpowiedzią na to co ma obecnie miejsce, próbą zrozumienia i środkiem do wyrażenia własnego zdania.

Z przykrością muszę stwierdzić (o czym wielokrotnie przekonałem się empirycznie), że świadomość prawna polskiego społeczeństwa nie należy do najwyższych i w znacznej mierze opiera się na zasłyszanych albo zaczytanych w mediach wypowiedziach tzw. ekspertów. W głównym nurcie szybkich relacji często trudno o rzeczową, merytoryczną dyskusję, wobec tego pojawia się pytanie: czy można swoje przekonania i poglądy kształtować w oparciu o to co wyświetla się na szklanym ekranie?

Wydaje mi się, że dopóki nie pojawiły się dzisiejsze zawirowania, wiele osób nie zdawało sobie sprawy z wartości jaką jest demokratyczne państwo prawa samo w sobie i z instrumentów, jakie daje zwykłym zjadaczom chleba. W pewnym sensie dotyczy to także mnie. Wyrażam wielką nadzieję, że nie będzie to niebawem tylko pięknym wspomnieniem i uważam, że warto mówić głośno o tym, co dziś wydaje się być zagrożone. Sporo zatem miejsca na blogu zajmie analiza instytucji, z których przeciętny obywatel korzystać może, lecz często nawet nie ma o tym pojęcia. Zwiększanie świadomości prawnej jest jednym z celów tego bloga - państwo prawa szanujące prawa i wolności obywatelskie buduje się latami, często wiekami, za to zniszczyć można je w mgnieniu oka, dlatego tak ważne jest rozumienie tego co się dookoła nas dzieje i jakie rodzi to konsekwencje.

Mając na uwadze fakt, że materia prawnokonstytucyjna, wokół której toczy się ostatnimi czasy zdecydowana większość wydarzeń politycznych nie należy do najłatwiejszych, postaram się szczegółowo omówić w możliwie najprostszy sposób to co się wydarzyło wokół Trybunału Konstytucyjnego oraz innych instytucji. Czuję ogromną chęć wytoczenia merytorycznych argumentów, aby ułatwić innym i w pewnym sensie sobie zrozumienie pewnych mechanizmów, które z pozoru rozumie tylko garstka specjalistów.

Liczę, że każdy kto poświęci chwilę cennego czasu na lekturę tego bloga, wyniesie z niego coś pożytecznego. Nie spodziewam się tu tłumów, lecz jeżeli znajdzie się ktokolwiek kogo zainteresuje poruszana tematyka, to świetnie, jeżeli nie, trudno.