Spór o Trybunał trwa w najlepsze. Wystarczy włączyć dowolny program informacyjny w TV, aby przekonać się, że ponownie Trybunał Konstytucyjny jest odmieniany przez wszystkie przypadki.
Wiele sporów w historii toczyło się latami, lecz stronom po pewnym czasie trudno było tak na prawdę wskazać przyczynę konfliktu. Nie twierdzę, że tak już jest w tym przypadku, lecz sądzę, że warto poddać analizie genezę i wskazać główną przyczynę obecnego impasu konstytucyjnego.
Jak pisałem poprzednio, proponowany przez Prezydenta półroczny okres wyboru sędziów został unicestwiony w toku prac nad projektem "nowej" ustawy o TK. W zamian zaproponowano zgłaszanie kandydatów na 30 dni przed upływem kadencji sędziego. 12 maja 2015 r., w trakcie posiedzenia Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka oraz Komisji Ustawodawczej przez jednego z parlamentarzystów obozu rządzącego została zaproponowana poprawka do ustawy. Jej istotą było to, aby 30-dniowym okresem na zgłaszanie kandydatur objąć wszystkich sędziów, których kadencja upływała w 2015 r., a nie wyłącznie w trakcie uprzedniej kadencji Sejmu. Poseł uzasadnił to faktem, iż kadencja kilku sędziów kończy się na przełomie kadencji Parlamentu, co mogłoby doprowadzić do paraliżu orzeczniczego Trybunału, ze względu na niemożność terminowego obsadzenia opróżnionych stanowisk sędziowskich.
Powyższa myśl przerodziła się ostatecznie w słynny art. 137 ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, który istotnie przewidywał 30-dniowy okres zgłaszania kandydatów na stanowiska sędziowskie, których kadencja upływa w 2015 r. I o co tak naprawdę tyle krzyku? Otóż przywołany przepis de facto zezwalał na wybór sędziów, których kadencja upływała po zakończeniu VII kadencji Sejmu, a więc na przyszłość. Motywy takiego działania nie są szczególnie zaskakujące - chodziło po prostu o swoiste zagarnięcie kolejnych dwóch sędziów i ich wybór "ze swojego środowiska", ze względu na niepewny wynik wyborów parlamentarnych. Abstrahuję w tej chwili od kwestii stronniczości sędziów z racji sposobu ich kreacji (ten temat zostanie na pewno poruszony w osobnym wpisie).
W następstwie takiego ukształtowania przepisów, po wejściu w życie ustawy Sejm dokonał w dniu 8 października 2015 r. wyboru pięciu nowych sędziów konstytucyjnych. I tak oto:
Sędziowie, których kadencja kończyła się w okresie kadencji Sejmu VII kadencji:
- na miejsce Wojciecha Hermelińskiego wybrany został Roman Hauser,
- na miejsce Marii Gintowt-Jankowicz wybrany został Andrzej Jakubecki,
- na miejsce Marka Kotlinowskiego wybrany został Krzysztof Ślebzak.
Sędziowie, których kadencja kończyła się w okresie kadencji Sejmu VIII kadencji:
- na miejsce Zbigniewa Cieślaka wybrany został Bronisław Sitek,
- na miejsca Teresy Liszcz wybrany został Andrzej Sokala.
Zatem Sejm VII kadencji zadecydował za Sejm VIII kadencji, który formalnie powinien dokonać wyboru dwóch ostatnich sędziów. Tak też orzekł Trybunał Konstytucyjny w jednym z dwóch kluczowych wyroków w tej sprawie (analiza wyroku zostania dokonana w osobnym wpisie). Była to główna przyczyna awantury wokół Trybunału, która doprowadziła w następstwie do odmowy przyjęcia ślubowania od sędziów przez Prezydenta, unieważnienia ich wyboru uchwałą Sejmu i wyboru pięciorga nowych sędziów. Nie ulega zatem wątpliwości, która opcja polityczna wznieciła ogień podtrzymywany do dzisiaj przez obecną partię rządzącą.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz